środa, 27 sierpnia 2014

Czy kot dobrze wygląda w kokardzie?

Wizyta u Dziadków. To nie mogło skończyć się inaczej:





Największy miś, przytulas i rozkoszniak, na obcym gruncie okazał się prawdziwie groźnym kocurem. Na każdą próbę dotknięcia reagował warczeniem. Taki jestem groźny ;)




I kocury w nieco innej odsłonie:


czwartek, 14 sierpnia 2014

Czy Samba to on czy ona?

Ostatnio przybyłym lokatorem jest Samba. Największy wszystkich kocurów.
Ta czarna kulka skrywa w sobie łowcę, zabójcę i… ogromnego przytulasa.
Jest bezwzględny wobec owadów, upoluje każdy interesujący go obiekt. Niezauważenie przemknie obok talerza z kurczakiem, dyskretnie go podkradając.
Potem wynagradza to jednak przytulankami i łagodnym mruczeniem.

Samba - czarny Maine Coon, na papierze i na codzień.





poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Czy może Ralph czy może Kociao?

Historia tego malca nie rysowała się zbyt kolorowo. Po przywiezieniu do domu, maluch wyglądał jak siedem nieszczęść, były obawy czy dotrwa do rana… Podróż bardzo go umęczyła i odwodniła.
Nad ranem jednak odżył, podszedł do miski i tak trwa przy niej już czwarty miesiąc odchodząc tylko na krótkie chwile spędzone w kuwecie czy na spaniu.



Mała głowa i toczący się za nią wielki brzuch, to właśnie Ralph. A tak właściwie to Kociao, bo tak został ochrzczony przez nas, Ralphem jest tylko na papierze ;)

Kociao, czekoladowy Ragdoll, zdecydowanie największa fajtłapka z całej kociej ekipy.


piątek, 8 sierpnia 2014

Czy Diesel to dobre imię dla kota?

I bynajmniej nie chodzi tu o inspirację pewnym aktorem (a przynajmniej taka jest oficjalna wersja ;) ).

Dizel. Diesel. Kot. To mówi samo przez się. Już pierwszego wieczoru zaczęło się takie mruczando, że nie sposób było nazwać inaczej tego srebrnego futrzaka.
Mruczenie z czasem ucichło i jakoś tak zmniejszyło swoją częstotliwość, a imię zostało i w rodzinie się przyjęło.

Oto Dizel, nasz koci Brytyjski arystokrata o liliowym umaszczeniu.





środa, 6 sierpnia 2014

Czy kot w domu to dobry pomysł? A trzy?

Blog powstał z myślą o kocie. A w zasadzie kotach. Trzech.







Wszystko zaczęło się w 2011 roku, tuż przed Wigilią, kiedy to w drzwiach stanął M., a spod kurtki wystawał mały srebrny pyszczek.
Brytyjczyk, taki który był w mojej głowie już od dawna.
I tak sobie żyliśmy z moim liliowym kocurem ponad dwa lata.
Po tym czasie M. podjął spontaniczną decyzję o dokoceniu i tym sposobem pojawił się czekoladowy ragdoll Ralph. W niedługim czasie do ekipy dołączył Samba, czarny Maine Coon z dumną białą krawatką.
No i się zaczęło… :)